31.12.07

there's gotta be more to life

jakos do tej pory nie moge się ogarnąć. ogólnie tego co się dzieje wokół mnie. jest wręcz przeciwnie,gubie się w tym co robie, i pogrążam się w tym z dnia na dzień.. wszyscy piszą w życzeniach noworocznych żebym się rozchmurzył,był bardziej optymistycznie nastawiony do życia,trakował życie z dystansem,cieszył się z kazdego nowego dnia, jaaaasne kurwa.. można by powiedzieć, że jestem jak mityczny król midas.. czego się nie dotknę zamienia się w gówno. cóż taki to mój zajebisty urok. mam wrażenie że porzekadło raz pod wozem raz na wozie nijak nie pasuje do mnie, bo kurwa jakoś dzień w dzień czuje się jakby ten przysłowiowy wóz po mnie przejeżdżał.. bo kiedy się wydaje że już wszystko jest ładnie, pięknie to swoim zajebistym usposobieniem i wiecznie tryskającym optymistyczym nastawieniem potrafie zjebać nawet wydawałoby się dobrze zaczynający się dzień. fakt jest pieprzonym egositą, bo jak coś nie jest po mojej myśli to się irytuje..fochuje..wkurwiam.. no ale tego to ja już chyba nie zmienie. chyba,bo ilekroć próbuje coś zmienić i tak nic z tego nie wychodzi. aż dziw bierze że kiedy myśle o chwilach w których rzeczywiście byłem szczęśliwy to jedyne co mi przychodzi do głowy to Białystok. i trzy spędzone tam lata,które zawsze będe wspominał z lekką nutką sentymentu. i pomyśleć że jeszcze rok temu miałem ambitne plany dotyczące chociażby zakładnia rodziny..hmm, i jak sobie teraz pomyśle o tym że na dzień dzisiejszy też mam plany równie ambitne co w zeszłym roku to mnie krew zalewa, bo pewnie znów wszystcy trafi szlag. no,ok... dość fatalistyczne podejscie ale jakoś mi się to wszytsko znów nie widzi. stałem się wyjątkowo marudny, ociężały i nic mi się nie chce.. najchętniej pierdolnąłbym to wszystko w pizdu i się gdzieś zaszył.ponoć impossible in nothing..
może skończe już te brednie i na spokojnie z tnv'em dokończe california rose by carlo rossi i obudze się w nowym 2oo8 roku..który mam nadzieje że będzie lepszy od poprzedniego.. choć jak pomyśle że co roku mam takie marzenie i chuj z tego wychodzi to aż mi się niedobrze robi.

happy fuckin' new year..

Brak komentarzy: