3.7.06

hopeless days, sleepless nights

I po raz kolejny dopadł mnie środek nocy. Nawet Baby G. nie ma, z którą co jakiś czas prowadze dość górnolotne, jak na taką pore, rozmowy. Zadręczam ją problemami natury egzystencjalnej, sercowej i wszelkim innym shit'em, a ona z anielską cierpliwością wczytywała się, w nieraz zupełnie niepoważne teksty, którymi ją racze, nie mające chwilami najmniejszego sensu. To chyba przez ten mój wrodzony romantyzm.. Na szczęście Gosia wie o co chodzi i niczego nie musze sprostowywać :-) Jestem za to dla niej niezmiernie wdzięczny. W sumie nawet nie za te rozmowy, które miały ogromny wpływ, na to jak się zachowywałem po 19.03, ale za to, że uświadomiła mi jak mam na nowo żyć. Wiele rzeczy zrozumiałem, na wiele rzeczy spojrzałem pod zupełnie innym kątem, z innej perspektywy. Jej bardziej realistyczne podejście do życia przelało się na mnie i już nie bujam w obłokach beznadziejnego optymizmu jak dawniej, i dzięki niej zrozumiałem, czym w życiu tak na prawde trzeba się kierować. Miłość jest ważna, ale nie najważniejsza. I w tym momencie może pisze herezje.. "... Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość." ( 1 Kor 13,1-13) ...ale ja jakoś przestałem w nią wierzyć. Dlaczego? bo mam kurwa żal, wielki. Bo Miłość mnie spoliczkowała dwukrotnie, odwróciła się ode mnie i bez słowa wyszła. I tak na prawde, to czego ja mam się spodziewać teraz..? A jak wróci z otwartymi ramionami, mam Ją po prostu wpuścić do serca, po tym wszystkim co mi zrobiła? A może po prostu ja jestem z góry skazany na samotność, a z Miłości mam czerpać tyle co mityczny Tantal. To wszystko nie daje mi spokojnie spać, boję się podjąć działanie, które może prowadzić do euforycznego szczęścia, które zmieniłoby mnie już chyba na zawsze, bądź też totalnej klęski uczuciowej, która była by dla mnie końcem.

Jednak... za daleko zaszedłem w tym co jest teraz między Nią a mną, to trwa zbyt długo, zbyt wiele mnie to kosztowało (egoista) i musze się zdobyć jeszcze na odrobine cierpliwości i zebrać w sobie resztę sił by dotrwać do tego na co tak z utęsknieniem czekam; na uśmiech o poranku leżąc przy tej Jedynej, Jej czułe szepty na 'dobranoc', na dotyk, który zawsze będzie ciepły i wrażliwy, na to spojrzenie, które będzie mnie za każdym razem przeszywało i elektryzowało, dając niezmierne poczucie szczęścia, które tym razem nie okaże się tylko złudzeniem.

A może po prostu zbyt wiele oczekuje, może wymaganią są nieosiągalne i zbyt wyidealizowane. Bo przecież każdy z nas, szczęście definiuje na swój sposób, kreując harmonijnie idealny świat w którym chciałby się znaleźć.


"Teach me wrong from right,
And I'll show you what I can be,
And I'll leave this miserable life behind me,
Say it if it's worth saving me.
I used to be strong...
Now I can't breathe, I can't sleep
I'm barly hanging on.."



...a dziś po prostu jestem sam.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

..bo prawda jest ze ze wszystkich rzeczy wiecznych milosc trwa najkrocej,co nie znaczy ze nie istnieje,kwestia tego jak wazna jest w zyciu czlowieka zalezy w zasadzie od priorytetow jakimi czlowiek sie kieruje,ale pewne jest to ze milosc w zyciu to nie wszystko..

Anonimowy pisze...

Love is passion, obsession, someone you can't live without. If you don't start with that, what are you going to end up with? Fall head over heels. I say find someone you can love like crazy and who'll love you the same way back. And how do you find him? Forget your head and listen to your heart. I'm not hearing any heart. Run the risk, if you get hurt, you'll come back. Because, the truth is there is no sense living your life without this. To make the journey and not fall deeply in love - well, you haven't lived a life at all. You have to try. Because if you haven't tried, you haven't lived.